poniedziałek, 29 września 2014

To nie na złość jesieni

    A skądże! Za oknem cudne słońce, można spokojnie popracować na tarasie, nacieszyć się piękną pogodą. A dlaczego przebiśniegi?  E, to tak zwykle u mnie bywa -  potrzeba chwili. Płótno już dawno przygotowane, wymalowane i pierwsza myśl, że to będą przebiśniegi. Wiem, do wiosny daleko, ale gdyby co, albo przyszłaby zbyt wcześnie, to ja już jestem przygotowana.


     Wczoraj z lasu naprzynosiłam żołędzi na nowy wianek, dzisiaj trzeba jeszcze trochę nazbierać, bo marzy mi się taki żołędziowy.
    Przed chwilą zauważyłam, że mój wiszący rozmaryn piękne zakwitł, to pewnie w podzięce za to, że go nie obcięłam.
             A moja kolekcja wzbogaciła się o kolejne magnesiki. Marylko, jak zwykle, dziękuję!

środa, 24 września 2014

Zabawy z jutą ciąg dalszy

Zawsze w samochodzie leży sobie parasol na w razie czego, a ostatnio mąż zauważył, że trzeba go wymienić, bo coś się zepsuło.  I zaraz  światełko się zapaliło, główka zaczęła pracować. A jak już się zapali to grzeje, oj grzeje, aż zabawa się skończy. Tak też powstała kolejna tarasowa ozdoba. Z juty, a jakże.


Mąż martwi się, że to światełko zapala się bardzo często i zaraz pyta czy już się bać? Tak mi się porobiło, że każdą  bezużyteczną rzecz  przerabiałabym na swoje kopyto, a jak nie mam pomysłu od razu, to musi swoje odleżeć i poczekać na lepsze czasy. Powiedzcie, że też tak macie, może zrobi mi się lżej na duszy? Czy może trzeba już to leczyć?
Jesień już przywędrowała, a w nocy nawet zima, ale muszę ją polubić chociażby za to, że Plamka wprowadza się coraz częściej do domu i codziennie przybywają jakieś dary jesieni.



niedziela, 21 września 2014

Obiecany segregator

na pewno obiecany, tyle, że rok temu.  Miałam prawo zapomnieć? Miałam. Tyle czasu... I nikt nie przypominał, aż do wczoraj. Rano telefon: Mamuś jak jutro przyjedziecie, to weź ten segregator. No tak, obiecane, to obiecane. Dałam nura na strych, wyszukałam odpowiedni format i do roboty. 5 godzin pracy i gotowe! Postarałam się bardzo i nawet maleńki hafcik dodałam.


    Kolejny problem też rozwiązany, bo jak zwykle"na kłopoty" Bożenka. Ostatnio robiłam jutowe żołędzie. Zachwytu nad nimi nie było, bo miękkie i kapturki nie chciały się przyklejać, no to usłyszałam: "Weź jajko styropianowe, będzie łatwiej" No tak, mówię, ale szyszki trzeba przyciąć, a to już kolejny problem, bo twarde. Bożenka: Weź obcęgi i jak u dentysty wyrywa się zęby, a to co zostanie upchnij w jajku. Łatwizna jak się ma Bożenkę u boku.
     Tu widać różnicę, z lewej ten nieudany.
  
   Ostatnio Basia napisała w komentarzach, że wszystko fajne, itd, ale i tak zawsze będzie za wstążkowymi kwiatami. Zmotywowała mnie trochę i zrobiłam sobie słoneczniki. Przyznam, że nie powinnam ich robić na małej ramce, bo cienka wstążka nigdy nie odda klimatu słonecznika, ale zachciało mi się i znowu nie jestem zadowolona. Tutaj koniecznie musi być wstążka o szer. 1 cm i nie ma co mówić i kombinować. Ale zrobione, więc nie będę marudzić.

 

wtorek, 16 września 2014

Siedział

i czekał biedak, aż go ubiorę. Chyba coś miesiąc to trwało. Kiedyś pokazywałam Wam kotka w piżamce. Dzisiaj podobny, ale w śpiochach, gotowy do snu i przytulania. Ten kotek dużo większy i absolutnie przynależny do mnie, bowiem jako ostatni, którego uszyłam, posiada najwięcej błędów. Tak czasami jest, że człowiek im więcej robi, tym powinien to robić coraz lepiej, a u mnie tym razem było pod górę. Ale wszystko pięknie zakryte i tylko ja wiem, gdzie kotka boli. Pozdrawiam Was pełna chęci i energii do pracy.




 A jak zryw do pracy to znaczy jesień dziewczyny, jesień!

piątek, 12 września 2014

Jak to się mówi?

Że kto ma szczęście? Ano właśnie. Szczęścia dzisiaj nadmiar. Najpierw niespodzianka od Janoli, której chciałam zrobić kilka transferków, a tu masz ci!  Takie cuda dostałam, bo jak Ola twierdzi, prezentów nie przyjmuje! Niesamowita biżuteria, fantastyczna, misternie wykonana. Prawdziwe cacko. Już myślę, że zrobię sobie specjalny stojak. Do tego serwetki pod kieliszki i haftowany igielnik. Wszystko piękne. Moja paczuszka dzisiaj też poszła do Oli. Dziękuję.
                                                                     
                                                             i tył


    A potem przesyłka od Bożenki. To naprawdę dobry , bezinteresowny człowiek. Już dawno zamarzyły mi się tykwy, niestety, nie wyrosły. Zanim zawiązał się pączek wszystko żółkło. Dzisiaj dostałam aż trzy i dopiero rozpoczęła się burza mózgów, co z tym zrobić. Dostałam też dyńki, które od razu znalazły miejsce, no i obrazek do haftu xxx. Rany ile lat temu krzyżykowałam? Teraz całą zimę mam zajętą. Dziękuję Bożenko.
    Te z tyłu materiałowe dyńki uszyłam wczoraj, pomarańczowe cudnej urody to Bożenki.

    A ja nadal siedzę w jesiennych dekoracjach, najpierw wianek jutowy, potem dynie a na koniec żołędzie, podpatrzone gdzieś w internecie.  Muszę wymyślić jakiś patent, bo wypełniacz działa w żołędziu jak sprężyna i skutecznie odpycha czapeczkę, pewnie coś twardszego przydałoby się do wypełnienia. Tylko co?



       A to już moje leniuchy.


wtorek, 9 września 2014

Było gwarno i pracowicie

ale i tak w przerwach między sprzątaniem i gotowaniem wykorzystałam sprzyjającą pogodę na robienie transferów na tarasie. Kiedy zrobi się chłodniej nie będzie to możliwe. Skompletowałam też swoje słoiki


        i dorobiłam kolejne, bo ciągle są na nie chętni



        A to mały zapas na zimowe dni.
      Dzisiaj byłam na długim spacerze z psiakiem i przynieśliśmy wielki, jesienny bukit,
         a Plamka wykorzystuje każdy promyk słońca.

czwartek, 4 września 2014

Dorzucam jeszcze jedną

z grubej juty




i do zobaczenia w przyszłym tygodniu.

środa, 3 września 2014

Jesienny tutorial

    Najbliższy tydzień to odwiedziny gości, więc jakiś czas pewnie mnie nie będzie, dlatego zmobilizowałam się i przygotowałam dla Was, mam nadzieję, interesujący tutorial.
       Uwielbiam jutę i sznurek, a połączenie ich to prawdziwa bajka. I tu zapewne nasunie Wam się spostrzeżenie: Skąd w takim razie te wstążki? Ano, tak jakoś. Wracając do juty, wykorzystałam jutowy worek do wykonania dyń. Teraz są dwie, ale już w głowie siedzą następne, trochę inne. Jak się Wam podobają? Może w weekend znajdziecie czas i ozdobicie swoje tarasy?



           Przy dużym jabłku wyglądają tak:
     A teraz krok po kroku. Przygotujcie sobie 6 kawałków z juty i 6 takich samych dowolnego materiału, który posłuży na podbitkę i ułatwi wypychanie i zszywanie. Mój wzór powstał od ręki ,stąd pierwsza dynia mniej kształtna, druga jest ok, a wzorek wyglądał tak:

    Potem skleiłam materiał z jutą i miałam 6 kawałków. Po dwa zszywałam ze sobą z jednego boku, pamiętając, aby u góry każdego kawałka zostawić trochę miejsca na póżniejsze przewrócenie. No to miąłam już trzy podwójne kawałki.

      Teraz zszwałam już je razem. Tak wyglądało po zszyciu
     i wywóciłam na prawą stronę.
     Wypchałam wypełniaczem, może być wata.
    Sznrkiem obszyłam przez środek, wkleiłam ogonek od dyni, miałam tylko jeden, więc druga dynia dostała ogonek, który urwałam od pnącza na tarasie. Łatwe, robi się szybko i świetnie wygląda. Teraz tylko jakieś ciekawe aranżacje.