Odkąd jestem na emeryturze, na nic nie mam czasu. Może żle się wyraziłam, bo cały czas coś robię, ale zawsze mam jakieś ogony. Tyle rzeczy planowałam, że po drodze juz zapomniałam, co to miało być.
Weekend gwarny, wesoły, odwiedziny dzieci, rodziców, gotowanie, sprzatanie, zaraz potem porządki. Moje paverpolowe figurki wyszły na swieże powietrze, jeszcze w nieładzie, ale niedługo dostaną swoje miejsce.
Potem zabrałam się za sadzenie pelargonii, które udało mi się wyhodować wspólnie z mamą. Szalenie lubię malwy i czerwone pelargonie i dlatego w tym roku skupiłam się właśnie na tych kwiatach. Wyszło mi 70 pelargonii, a że taras mam bardzo duży, też znajdą swoje miejsce.
Po drodze był grill i trochę rozpusty, bo miała być tylko cukinia, ale wskoczyło trochę mięska i znowu nici z odchudzania.
A to migawki z mojego ogródka.
Wokół oczka już zielono.
Nasze bonsai.
Wisienka pod oknem sypialni.
Moja duma - jaśmin.
Wieczorem spokojnie usiądę do komputera, poczytam, odpiszę i mam nadzieję, że żadna burza nie zepsuje mi wieczora na świeżym powietrzu. Wszystkim zaś życzę spokojnego wypoczynku.