Kiedy kilka dni temu temperatura przekraczała 30 stopni, ja siedziałam w domu z ostrym zapaleniem gardła, katarem i koszmarnym bólem głowy. W chwilach przebłysku świadomosci zaglądałam na blogi, gdzieniegdzie dałam głos, ale o robótkach nie było mowy. Potem nastąpiły burze i ulewy, więc tym bardziej nic nie robiłam, a dzisiaj jestem w swoim żywiole. Niestety, niewiele mogę pokazać, bo część prac to zaległe zobowiązania, część to prace na wymiankę z Bożenką, część to prezenty. Pokażę Wam torebkę na ziółka wykonaną z postarzanego papieru (można ją również wykorzystać jako opakowanie prezentu) i dwa fartuszki, na których wykorzystałam, mam nadzieję, fajny transfer. Maszyna zupełnie i doszczętnie rozpadła się, a taki miałam sentyment do staruszki, kupionej na kredyt dla młodych małżeństw trzydzieści lat temu. No i muszę myśleć o kupnie nowej. Poza tym jesteśmy ciągle na fali uszczuplania naszego sprzętu domowego, bowiem od kilku miesięcy regularnie coś się psuje, więc upadek ostateczny maszyny nie dziwi i nawet nie denerwuje.
poniedziałek, 30 lipca 2012
środa, 25 lipca 2012
Cudowny prezent
Kiedy pięć miesięcy temu zakładałam bloga nie sądziłam, że tak mi będzie dobrze w blogowym świecie. Poznałam tylu cudownych ludzi, do których tak się przywiazałam, że chwilowa ich nieobecność powoduje, że zaczynam się niepokoić. Wtedy proszę o maleńki znak i jest ok. Jedną z takich osób jest Elka z Mojej strefy spokoju. Pisałam już o Eluni i o jej pasji, która mnie absolutnie fascynuje, bowiem to, że nie rozumiem systemu powstawania, nie przeszkadza mi w podziwianiu. Elka bardzo dokładnie i przystępnie opisała mi ten proces, ale pozostanę na podziwianiu. A teraz do rzeczy. Otóż otrzymałam wczoraj od Elki przesyłkę, a w niej skrapka, którego wykonała dla mnie. Mało tego, przygotowała wiele innych wersji, wydrukowała i wszystko to otrzymałam. Dzisiaj pokażę tego, którego sobie wybrałam z moją wnusią Helenką. Mam nadzieję, że Elka umieści go na swoim blogu, bo moje zdjęcia nie oddają piękna tej pracy.
Elunia dziękuję, jestem ogromnie wzruszona i szczęśliwa.
wtorek, 24 lipca 2012
Dzisiaj oliwnie
Nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez oliwy. Może nie być masła, może nie być margaryny, oliwa jest zawsze. Szczególnie teraz, kiedy są już wszystkie zioła przyrządzam oliwy smakowe. Zawsze mam pod ręką kilka butelek. A co wrzucam? Głównie rozmaryn, tymianek, a na krótkotrwałe użytkowanie bazylię. Do tego czosnek, papryczki, gorczycę. W zasadzie można wszystko co kto chce. W ubiegłym roku udało mi się wyhodować maciupeńkie papryczki, takie, które zakupiłam na ryneczku w Prowansji. Radość przeogromna, bowiem nie było to takie proste. Nie ten klimat, ale obrodziły i jak znalazł do oliwy. Są piekielnie ostre, ale w oliwie charakterne. Wczoraj dostałam od moich kochanych znajomych ser, który męska część związku wytwarza sama. Znakomity, smakiem przypominający góralski bunz. Ja dostaję go w wersji wyjściowej, czyli bez przypraw, reszta należy do mnie. Powstał jeden z zieloną czubrycą, drugi z czerwoną, trzeci z ziołami prowansalskimi, a wszystko zalane oliwą smakową. Stąd pomysł, aby powstał ten post. Taki serek można przygotować z mozarelli. Też pychotka.
niedziela, 22 lipca 2012
Bielą do kuchni
wjeżdżam często i z przyjemnością. I zawsze mówię, że na nic nie ma już miejsca, a jednak. Tu się przestawi, tam wyniesie, wstawi nowe i już. Kocham biel i kiedy jest tak czyściutko, lubię popatrzeć na moje ulubione miejsce w domu. Marzę jeszcze o białej sypialni i już ją pomału widzę. Dzisiaj fajna niedziela. Mąż chory, w łóżku, pies przy nim, a ja w transie robienia różności. Niestety pokazać wszystkiego nie mogę, bo to prezenty, ale mój wazonik, a raczej ochronkę do kwiatów jak najbardziej. Dostała transferek i zostanie w kuchni. Wieszak był już od zawsze, ale lekko brudnawy, więc bez zastanowienia otrzymał nowy kolorek, oczywiście biały. Poza tym robiło się dużo, ale tak jak już wspomniałam, pokażę kiedyś zaś.
piątek, 20 lipca 2012
Trochę masy solnej
Tak naprawdę to tytuł tego posta miał brzmieć"Śpiewający aniołek z masy solnej". I nic w tym nie byłoby dziwnego, gdyby nie fakt, że po skończonej pracy, wcale nie od razu, zauważyłam, że mój anioł nie ma skrzydeł. Po prostu zapomniałam o nich na śmierć. Zostało trochę masy i jutro dorobię. Dlaczego masa solna dzisiaj? Otóż zupełnie niedawno, chyba u Nastole, trafiłam na przecudny blog ALUTKOWE HAND MADE. Dziewczyna robi genialne figurki z masy solnej, do tego podaje przepisy, radzi jak zrobić, podsuwa pomysły. Więc jak nie skorzystać. Powiem od razu, że ta moja figurka w porównaniu z tym co robi Alutka, to sierotka, ale praktyka czyni mistrza. Bardzo, ale to bardzo się starałam i, aby nie powielać pomysłu zrobiłam mój autorski, ale zajrzyjcie do Alutki-warto.
czwartek, 19 lipca 2012
Kuchenny transfer
Nijak nie mogłam zrobić zdjęcia, które oddałoby charakter półki. Jestem zadowolona z efektu, ale jak go pokazać? Trzeba znowu trochę się podszkolić. Półeczka już wisi w kuchni. Jeżeli nadal będzie taka beznadziejna pogoda, to wejdę na wyżyny moich możliwości i będę tworzyć bez opamiętania, nie zerkając za okno. Mam już serdecznie dość tego lata, deszczu, burz. Podobno jeszcze tylko doba i będzie można odetchnąć.
Przed transferem
Dzisiaj ostatni dzień zapisów na wymiankę do Bożenki z Anielskich sekretów, na którą gorąco zapraszamy.
środa, 18 lipca 2012
Jestem
Po tygodniowej przerwie wracam do Was. Wbrew pozorom nie był to okres jałowy twórczo, bowiem moje bąble są szalenie chłonne wszelkich nowości i babcia musiała stanąć na wysokości zadania. Kredki i farbki już ich do końca nie zadowolą, więc musiało być trochę inaczej. Dzisiaj też usiadłam do doniczek, bo pomysł był wcześniej, ale realizacja z konieczności dopiero dzisiaj. Wykorzystałam bardzo cienki sznureczek na zawijasy i to tyle. W trakcie pracy zrobiłam zdjęcia jeszcze na czarnym tle, bo doniczki wydały mi się interesujące, ale nie pasowały do niczego. W każdym razie chciałam pokazać jak wyglądają w połowie pracy i że naprawdę nic im nie brakuje.
Przygotowuję też prace na wymiankę Bożenki z Anielskich sekretów, ale nie mogę jeszcze nic pokazać. Namawiam jednak wszystkich do udziału, bo i temat ciekawy
.A oto praca mojego wnuka i zarazem niespodzianka dla niego, bo nie wie, że ją pokażę. Tło wykonane ze skorupek jajek, pomalowane akrylem i pierwszy dcoupage. Byliśmy wszyscy dumni
Praca zbiorowa: Antek, lat 5 i pół, trochę Staś, lat 2 i 10 mieś. no i babcia, lat dużo. A praca powstała dla tatusia Antka.
środa, 11 lipca 2012
wtorek, 10 lipca 2012
Tym razem doniczki
Próbuję, próbuję i końca nie widać. Doniczki też już się doczekały. Efekt nawet fajny, biorąc pod uwagę fakt, że to też eksperymenty. Reliefy wykonałam konturówką. Na niższej doniczce przecierka jest kontrolowana czyli po wosku, na wyższej bez wosku, ale jak widać też się da. Stąd wniosek, że trzeba próbować. Dobrą szkołę przeszłam w hafcie wstążeczkowym, bo większość pomysłów jest moja, na zasadzie prób i błędów.
Teraz na kilka dni zamilknę. Zbliża się pierwsza rocznica śmierci mojego taty, zjadą się dzieci, wnuki, brat z rodziną i rodzina taty. Będzie nas dużo i muszę się do tego spotkania przygotować. Potem dzieciaki na parę dni zostaną, bo przecież wakacje, no i robótki wskakują na półkę. Ale na pewno zatęsknię.
niedziela, 8 lipca 2012
Pojemniki na suszone zioła
Póki co tylko dwa, bo to oczywiście eksperymenty. Jeden papierowy, drugi metalowy. Badałam jak się ma przyczepność różnych farb na różnych powierzchniach. No i już wiem jak dalej postepować. Tabliczki z nazwami umieściłam w miejscu przeznaczenia. Drewniane patyczki do szaszłyków nadają się do doniczek, natomiast na grządki musiałoby być coś trwalszego. Pomyślę.
piątek, 6 lipca 2012
Zabawy ciąg dalszy
i obawiam się, że dopóki nie wyrobię ostatniej blaszki, to na niczym innym się nie skupię. Wykorzystałam też to piękne pismo do kuchennych ozdóbek. Zostało mi kilka pilśniowych tabliczek, a ziółek jest dość w ogródku, więc jedno z drugim stworzyło całość. Poza tym u nas, pewnie jak wszędzie, parno, gorąco, że nie chce się ruszać z domu. Miłego, spokojnego weekendu Wam życzę.
Zapraszam Was na interesującą wymiankę do Bożenki z Anielskich sekretów. Zapowiada się ciekawie.
wtorek, 3 lipca 2012
Zapraszam na spacer
po moim ogrodzie. Lenistwo robótkowe ogarnęło mnie totalnie i nic się nie stworzyło, ale dżemik wiśniowy i kompot czereśniowy stoją na półce. Prezenty dla dziewczyn już wysłane. W ogródku duże zmiany - kwitnąco i zielono, a ja mam ciągle niedosyt zieleni. Uwielbiam każdego ranka, jeszcze w piżamie, wyjść na zewnątrz i pooglądać co nowego słychać w ogrodzie. Daje mi to dużo pozytywnej energii i pomysłów na dalsze zmiany. A więc zapraszam.