i pewnie to do mnie przylgnie, pomyślałam, czytając Wasze ostatnie komentarze. Nie da się mnie przyłatać do jednej techniki, bo ciągnie mnie w każdą stronę jak wilka do lasu, stąd taki rozgardiasz w moich postach. Są rzeczy, których spróbowałam i raczej do nich nie powrócę, ale też do niektórych odezwę się co jakiś czas. Tak już ze mną jest, że muszę robić to, na co mam ochotę. Pewnie gdybym została przy wstążkach więcej byłoby perfekcji, ale ja tak nie potrafię i chyba w końcu znielubiłabym je, więc jeżeli ktoś czeka tylko na wstążki, to będą, ale z przerywnikami.
Ostatnio pani dyrektor mojej szkoły zadzwoniła z prośbą o przekazanie prac na szkolny kiermasz. Nigdy nie mam prac na zapas, wiec musiałam wziąć się do roboty. Równolegle robię obrazek dla Ani i cieszę się, że mam trzecie oko, bo w końcu mogę popracować wieczorkiem. W dzień zaczyna brakować czasu. Dzisiaj pokażę to, co udało mi się zrobić.
Wczoraj prosto z Prowansji dostałam lawedę, a w zimowym słoneczku suszy się liść laurowy. Zapach w całym domu.
Plamka już większość dnia spędza w domu i nie włóczy się po osiedlu, za to wybiera miejsca co najmniej dziwne. Tu, szafka w korytarzyku.