sobota, 31 stycznia 2015

W prawdziwie wiosennej scenerii

podążam z kolejną porcją pisanek. I żeby Was nie denerwować, bo przecież to jeszcze nie czas i nie te emocje, obiecuję, że teraz będzie pisankowa przerwa, aczkolwiek pisanki i tak będą u mnie na warsztacie. Dzisiaj transferowe, ale troszkę przyprószone starością. Lubię takie, zresztą w ogóle lubię transfer. Jaja są błyszczące, szkliste, wielokrotnie lakierowane.
To jajo na pewno poleci na Mazury, bo oryginał właśnie tam mieszka.
I kilka kolorowych dla dzieci na kiermasz.
Miłego weekendu Wam życzę. Gorąco witam nowych obserwatorów.

czwartek, 29 stycznia 2015

Największym fanem moich kotów

jestem ja sama, więc siedzę nad nimi w każdej wolnej chwili. Dobrze, że tworzeniem ich nie muszę zarabiać na życie, bo rychło zeszłoby mi się z tego świata. Części kocie leżały już jakiś miesiąc, potem powstawały ubranka, też z doskoku, a potem razem trzeba to było jakoś ogarnąć. Zaczynam dziecinnieć, bo taką frajdę mi to sprawia, że sama do siebie się śmieję.
Odświętnie ubrane kociaki wyruszyły na dwór.
      Kiedy powiał wiaterek, dostały czapeczki i tak docieplone mogły sobie dłużej posiedzieć.

wtorek, 27 stycznia 2015

Piękny śnieg spadł dzisiaj

i przypomniał, że to przecież środek zimy, a u mnie zrobiło się jajowo. Wczorajsza pisanka z kotkiem nie przeżyła starcia z Plamką, więc dzisiaj bardzo uważnie śledziłam jej poczynania i przy okazji pozbyłam się drugiej. Moja wina. Żal, bo jak już osiągnie się ten szklisty efekt, to aż oczy raduje, a tu masz! Kosz na śmieci! Dobrze, że chociaż resztę udało się ochronić. Mając na uwadze czas, w jakim zabrałam się za pisanki, jest nadzieja, że do Świąt Wielkanocnych zdążę. Uwielbiam jaja wykonane metodą transferu, może dlatego, że strasznie dużo przy nich pracy, nie mówiąc o kilkunastokrotnym malowaniu, ale efekt zawsze mnie cieszy. Kilka jeszcze się suszy, wiec pokażę za jakiś czas.
                                              Kontrola jakości przeszła pomyślnie.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Jestem przekonana

że po opublikowaniu tego posta, tylko moi najwytrwalsi obserwatorzy raczą tutaj jeszcze  zajrzeć. Od dłuższego czasu nic innego nie robię, tylko się chwalę. Jeszcze trochę, a wejdzie mi to w krew. Ale powiedzcie mi czy mogłabym pominąć milczeniem takie cuda?
I błagam, nie piszcie, że zasłużyłam. Lepiej pozachwycajcie się tym co pokażę, bo Bożenka to wyjątkowy talent i dobry człowiek. Wystarczy, że napomknę, że coś bym chciała, ale się nie pali, że może to być na kolejną Gwiazdkę, a tu proszę, chciałam-mam!






    Zważam teraz na wypowiadane słowa, bo chciałbym, aby chociaż kilka nocek miała przespanych. Bożence podziękowałam, bo już troszkę ochłonęłam.Więcej zdjęć możecie zobaczyć u źródła.
   W sobotę byliśmy u naszych znajomych, u których stała jeszcze piękna choinka, a ja od rana robiłam pierwsze pisanki. Kiedy były już na ukończeniu, wpadła Plamka i zgadnijcie, która jej się najmniej podobała? Oczywiście z kotkiem dla Martusi, konkurencja została pokonana. 

     Witam mojego 500-ego obserwatora, a na zakończenie jak zwykle Plamka.

piątek, 23 stycznia 2015

Po raz pierwszy

wypróbowałam nowe kwiatki i to wcale nie było takie proste jak mi się wydawało. Trzy dni nad samymi kwiatkami. Tło i ramka przygotowane były wcześniej. Opanowałam tak dziwne techniki wykonania, że nawet pisać nie będę , bo koń by się uśmiał. Jedno jest pewne, to całkowicie moje eksperymentalne wykonanie. Miały być piwonie, lilie i coś z fiołkowatych. A co wyszło?






    Jakiś czas temu wysłałam do Ani-Blue kocią serię dla jej córci Emilki. Do mnie dotarła z kolei partia haftowanych oliwek od Ani. Pokazywałam je dwa posty wczesniej.



    Czasmi zdarza mi się pisać o zwyczajach moich zwierząt. Plamka już dawno opanowała fotel, na który nikt już nie siada, bo kicia godzinami w nim śpi. Nieopatrznie posadziłam tam Tildę, bo poddana była obserwacji na poprawki. Plamka pięknie przyjęła koleżankę i razem od tygodnia dzielą miejsce.


piątek, 16 stycznia 2015

Kilka miesięcy temu

 dwa, może trzy Gośka z Mamelkowa napisała pod jednym z moich postów, który dotyczył kotów, że jej Martusia to wielka  kociara. Odpisałam  wtedy, że przygotuję dla jej córci kocią kolekcję. Były to takie tam drobiazgi, że niektórych nie pamiętam, na pewno fartuszek, zakładka, słoiczek, okładka na zeszyt, powłoczka na podusię, kotek-tilda i jeszcze coś tam. Wszystko z kotami. Za jakiś czas Gośka pisze, że chciałaby coś mi przesłać, a najlepiej, gdybym zasugerowała co. Nie myślałam o żadnych dowodach wdzięczności, ale wiedziałam, że z Gosią w żaden sposób nie wygram, więc poprosiłam o magnesik - zbieramy je razem z maluchami.Wczoraj oniemiałam. Zajechał kurier i wręczył mi ogromną, ciężką pakę. Otwieram, wszystko pięknie zapakowane, a zawartość? Bajka.








    Wzruszyłam się ogromnie. Bywam w Mamelkowie na blogu i przyglądam się z ogromnym zainteresowaniem jak żyje Gośka z rodziną na Wyspach. Ta ciepła atmosfera, życzliwość i dobra energia ujęła mnie na tyle, że zawsze czekam na wiadomości z tej krainy. No i nie ukrywam, że to Mamelek rządzi, a ja staram się go nie faworyzować, bo Martusia przecież jest cudną dziewczynką. Poza tym dowcip Gosi, jezyk, piękna polszczyzna to jest to, co przyciąga i chce się tam być.
 Gosiu, cóż mogę powiedzieć, wzruszyłam się bardzo, zapewne nie zasłużyłam na to wszystko.       Dziękuję z całego serca, a dzieła Mamelków znajdą się wspólnie z pracami moich wnuków w domowych zbiorach.
     Wiem, że Mamelek będzie artystą, więc tym bardziej pieczołowicie przechowam te arcydzieła. Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się spotkać.
Za prezencik dla Izy i Mikołaja szczególnie ciepło dziękuję!