dwa, może trzy
Gośka z Mamelkowa napisała pod jednym z moich postów, który dotyczył kotów, że jej Martusia to wielka kociara. Odpisałam wtedy, że przygotuję dla jej córci kocią kolekcję. Były to takie tam drobiazgi, że niektórych nie pamiętam, na pewno fartuszek, zakładka, słoiczek, okładka na zeszyt, powłoczka na podusię, kotek-tilda i jeszcze coś tam. Wszystko z kotami. Za jakiś czas Gośka pisze, że chciałaby coś mi przesłać, a najlepiej, gdybym zasugerowała co. Nie myślałam o żadnych dowodach wdzięczności, ale wiedziałam, że z Gosią w żaden sposób nie wygram, więc poprosiłam o magnesik - zbieramy je razem z maluchami.Wczoraj oniemiałam. Zajechał kurier i wręczył mi ogromną, ciężką pakę. Otwieram, wszystko pięknie zapakowane, a zawartość? Bajka.
Wzruszyłam się ogromnie. Bywam w Mamelkowie na blogu i przyglądam się z ogromnym zainteresowaniem jak żyje Gośka z rodziną na Wyspach. Ta ciepła atmosfera, życzliwość i dobra energia ujęła mnie na tyle, że zawsze czekam na wiadomości z tej krainy. No i nie ukrywam, że to Mamelek rządzi, a ja staram się go nie faworyzować, bo Martusia przecież jest cudną dziewczynką. Poza tym dowcip Gosi, jezyk, piękna polszczyzna to jest to, co przyciąga i chce się tam być.
Gosiu, cóż mogę powiedzieć, wzruszyłam się bardzo, zapewne nie zasłużyłam na to wszystko. Dziękuję z całego serca, a dzieła Mamelków znajdą się wspólnie z pracami moich wnuków w domowych zbiorach.
Wiem, że Mamelek będzie artystą, więc tym bardziej pieczołowicie przechowam te arcydzieła. Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się spotkać.
Za prezencik dla Izy i Mikołaja szczególnie ciepło dziękuję!