i wpadłam jak śliwka w kompot. Zanim to drugie podejście nastąpiło, prawie dwa lata z niechęcią myślałam o siatce hodowlanej. Pamiętam moje pierwsze nieudane próby i jak wtedy zarzekałam się, że już nigdy, ale wpadła do mnie koleżanka i przywiozła małe metalowe kółko. Od razu pomyślałam o kloszach na taras, tym bardziej, że w moich zasobach znalazło się też duże koło. Siatki było niewiele, ale został ten stary nieudany klosz. Zaraz zabrałam się do pracy i tylko żałuję, że nie mam więcej siatki, bo zakloszowałabym wszystko dookoła. Dziękuję Ulencji, która cierpliwie odpowiadała na wszystkie moje pytania dotyczące montażu.No to już pokazuję.
Mały klosz powstał ze starego już zgniecionego, stąd jego uroda trochę wątpliwa, ale przecież musiałam wykorzystać małe kółko.
Wiem, że następnym razem trzeba parę szczegółów poprawić, ale teraz czekam na dostawę siatki.
Po czarnym transferze spróbowałam kolorowy. Wychodzi, ale nie porywa. Kurki są transferem, natomiast cała reszta, to radosna twórczość własna. Niby wszystko jest ok - transfer udany, ale wiem, że nie bedę tego praktykować. Może komuś spodoba się na tyle, że zechce spróbować, wtedy służę pomocą.
Bardziej spodobały mi się malutkie kurze pisaneczki. Trochę je potraktowałam wiertarką, a potem połączyłam w dekoracyjny wianek. Bardzo jestem ciekawa Waszego zdania.
Wszystkie latarenki na tarasie, które miały jakieś braki, otrzymały siatkę, zamiast szyby czyli porządki na tarasie rozpoczęte.
To nie wszystko, ale nie chcę Was zamęczyć. Cdn. Miłego weekendu.