z poprzedniego posta, kiedy emocje po niespodziance od Reni nieco opadły, zadzwonił telefon z prośbą o COŚ dla czterolatki i że na pewno coś wymyślę. Miałam dwa dni i skrzata w postaci tułowia i głowy oraz sweterka bez rękawów. Zabrałam się więc do pracy i przez te dwa dni szalałam. Kiedy w czwartek wieczorem posadziłam moje tworki na fotelu, cieplusieńko zrobiło mi się na duszy. Chyba nigdy nie pozbędę się uczucia maleńkiego żalu, że wychodzą z domu. To jest jednak tyle godzin pracy, że część mnie zawsze w każdej pracy zostaje. Te powstał też z myślą o zbliżających się świętach.
I tuż przed wymarszem
Miłej niedzieli!