poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zatęskniłam za kolorem

pewnie za sprawą bieli za oknem. Trochę już narzekamy na zimę, ale przecież jeszcze nam nie dokuczyła, więc starajmy się jakoś ją przeżyć. Ja postawiłam na czerwień i zdecydowanie poprawia mi nastrój. Swterek tym razem jakiś melanżowy i przez to mało widoczny warkocz. Buty już były gotowe, więc poszło wszystko jak z płatka. Najwięcej czasu zajęła spódnica, bo ufarbowałam koronki, żeby białe nie raziły tak bardzo, no i hafcik zrobiłam  na spódniczce, do tego te falbanki...Było z tym trochę roboty.








    Matka chrzestna moich dziewczynek na pewno wkrótce nada jej imię.



    I odsyłam Was dziewczyny do Atelier Palmette. Tam otrzymacie do pobrania wzór bobinek. Nie trzeba samemu kombinować, a są świetne.

piątek, 24 stycznia 2014

Do ramki

którą dostałam w prezencie, trzeba było cos dopasować. Ramka stara, trochę zdarta przez czas, i co tu wykombinować. Chciałam kawałek koszyka, niezbyt układnego, no to prułam trzy razy, odkładałam na półkę i znowu brałam. Efekt właśnie taki.







Ramka z fajną głębią.


    Powstaje powolutku kolejna praca, ale z uwagi na złożoność formy,która narodziła się w trakcie kilku bezsennych nocy, trochę to potrwa. No i, oczywiście, nowa panna, bo ubranko już czeka. Miłego weekendu

wtorek, 21 stycznia 2014

Do siostrzanej kolekcji - Antosia.

    Zauważyłam, że moje dziewczynki,chociaż staram się zawsze robić je inaczej, mają ze sobą dużo wspólnego. Popróbuję popracować może nad innymi włosami i fryzurami, aby trochę je odmienić. Dzisiejszą pannę było mi bardzo ciężko ubrać, bo wymyśliłam sobie płaszcz, ale nie pomyślałam, że pod spód też trzeba coś nałożyć. I tu klops. Wszystko albo za grube, albo za cienkie. Nic nie pasuje. Sukienka zgnieciona płaszczem, spodnie zielone zbyt cienkie, nie pasują  do całości. Stanęło na grubych, wełnianych.






                                            Tu jeszcze w zielonych.




    Trochę dużo zdjęć, ale ciągle jeszcze zachwycam się samym etapem powstawania lal, bo kiedy zaczynam, mam stos szmatek i to wszystko, a potem siedzi przede mną takie coś, co sprawia, że ciągle się uśmiecham.

sobota, 18 stycznia 2014

To była tylko kwestia czasu

    Fioletowa prędzej czy później powstać musiała. Musiała i już. Tylko pomysłu na nią nie było, a jak już sie pojawił, to ciągle było coś nie tak. Czepiałam się tej fryzury kilka razy, aż w końcu stanęło na dwóch kucykach. Jak widać, lalki mnie nie opuszczają, wręcz przeciwnie wciągają straszliwie. Chyba w końcu te pomysły się skończą, bo inaczej to sama nie wiem.





     Na początku było tak:

    Potem tak:

    Zostało tak:


    I tak powstała Florianna.
    Miłego weekendu życzę.

środa, 15 stycznia 2014

Brrr! Jak zimno

a tu trzeba na dwór, na śnieg. Nie ma wyjścia, nie wykorzystać takiej pogody, to grzech. I chociaż z wielkimi oporami, udało mi sie moją pannę wyciągnąć na kilka fotek.










Muszę koniecznie zmienić jej beret, bo wygląda jak harcerka.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Wiele razy słyszałam

że haft wstążeczkowy jest dlatego fajny, bo szybko widać efekt pracy. Coś w tym jest, zależy co i jak się robi. U mnie to zawsze trochę trwa.  Postanowiłam dokładnie policzyć, ile czasu zajmie mi niewielki bukiecik ze sporym, jak na wstążeczkowy obrazek, nagromadzeniem różnych kwiatków. Dość dużo czasu zajęło mi farbowanie wstążek, ponieważ wszystko miało być w delikatnych pastelkach. Do tego malowanie ramki z zastosowaniem trzech bejcy i lakierowanie, naciąganie materiału i to było zanim zabrałam się do dziergania. Żeby uzyskać efekt 3D bez ma dwie warstwy i to było dosyć trudne, bo wstążka, która wbiła się w pierwszą warstwę wyciągała ją  i trzeba było igłę z wstążką wyciągać. Różyczki też robione wcześniej. Potem cała reszta i ogólny wynik, czy ktoś wierzy, czy nie, to około 11 godzin. Można to skrócić, ale ja inaczej nie umiem.









    Poza tym, jak co roku, jesteśmy z WOŚP. Są już kubeczki, koszulki, a w tym roku kalendarzyk i torba.


    No i Plamka, która ma kategoryczny zakaz wchodzenia na stół w salonie. Przyjęła do wiadomości i... przeniosła się do sypialni.


    Na koniec prawdziwe cacko - wielka waga, którą podarował nam kolega. Trudno zrobić zdjęcie, bo leży w zimowej przechowalni, ale jest piękna i waży wszystko do 200 kg, 



sobota, 11 stycznia 2014

Jakie lubię?

    No, właśnie. Mówiłam już, że wszystkie, bo to ja nadaję im kształt i charakter, ale przecież zakochałam się w tych kuchennych i od nich wszystko się zaczęło. Dzisiaj jedna z nich po przeróbkach. Fartuszek zapewne pamiętacie, ale dostała nowe włosy i fryzurę. Spódnica poprzednia też była mało trafiona. Teraz jest taka bardziej domowa, kuchenna.












    I nieprzerwanie robią się słoiczki grzybowe, trudno zliczyć ile już wyszło z mojego domu, a jeszcze sporo do zrobienia. 



    Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i za obecność na moim blogu. Wkrótce będzie druga rocznica blogowania i już intensywnie myślę, co na nią przygotować.