Zawsze z lekką zazdrością czytałam o blogowych spotkaniach. Najwięcej ich zawsze na południu kraju, w Gdańsku, Warszawie, Poznaniu. Dziewczyny pisały o fantastycznych znajomościach, które potem trwały latami, o doświadczeniach jakie zyskały, o pogaduchach. A u nas cichutko, mało nas. Beatki to już nawet nie liczę, bo to "swój" I jakimś trafem, już nawet nie pamiętam jak to się stało, zaprosiłam Gośkę z Mamelkowa. Kiedy dowiedziałam się, że mieszka w Bydgoszczy i że przylatuje do kraju, nie było siły. Gosia przyjechała z rodzicami i dzieciaczkami. Już nie będę pisać, kto skradł moje serce w tej rodzinie, bo znowu byłabym niesprawiedliwa, ale zaraz zobaczycie zdjęcia tego złotowłosego aniołka. Gosia mam dwoje prześlicznych dzieci: Martusię i Marcelka. Była też z nami Ataboh, ale jak pisałam, to już "swój".
Marcelek na samym początku uśpił naszą czujność. Serdecznie się popłakał, kiedy zobaczył mojego psa, a ten jakby na złość bardzo polubił Marcelka, z kolei kot unikał dzieci jak ognia, a one tak bardzo chciały go głaskać. No i co? Poszukały sobie dzieci wyjątkowe miejsce, w którym były papużki czyli łazienkę. Martusia bardzo uważnie je obserwowała i co chwila wpadała donieść, że się całują i kochają, a my zadowoleni mogliśmy sobie pogadać.
Sami zobaczcie, czy te oczy mogą psocić?Martusia, prawdziwa kociara, nie wypuściła nowego kotka z rąk.
Kiedy mama Gosia poszła zobaczyć do dzieci, bo zrobiła się niebezpieczna cisza, Marcelek właśnie przemienił się w kota i cały żwirek z kuwety Plamki wylądował na wszystkich powierzchniach dostępnych w łazience. Gośce od tego widoku zabrakło oddechu. Na koniec Marcelek wszedł do pustej kuwety i przysięgam, że szczęśliwszego dzieciaczka, w życiu nie widziałam.
To krajobraz po bitwie.Marcelek również papużki dokarmił żwirkiem.
Uprzejmie donoszę, że papugi przeżyły, rury się nie zapchały, a żwirek jeszcze od czasu do czasu gdzieś tam się wydobywa. Dodam: na szczęście, żwirek nie był wcale przez Plamkę używany, a tylko tak w razie czego sobie stał.
Kiedy z Gosią rozmawiałam pierwszy raz przez telefon, miałam wrażenie, że znamy się od zawsze. Przecudna, ciepła osoba, fantastyczna mama, ale wiem też po kim, bo przecież rodzice Gosi byli również. Szalenie pogodni, energiczni, spełniający swoje pasje. Ogromnie mi żal, że te parę godzin tak szybko minęło, ale wiem, że teraz będziemy mogły to powtórzyć.
Były też prezenty. Od Gośki cudna książka, śliczne pudełka i to, co sprawiło mi ogromną radość - miarki na całą szklankę, pół szklanki i ćwierć, Absolutny hit.
Piesek i kotek też zostali obdarowani.
Beatka zawsze wpada do mnie z prezentami, tym razem uff!!!! Cudna, gliniana rzeźba do ogrodu. No mam dziewczyny szczęście, wielkie szczęście, że wokół mnie są tak ciepłe osoby, bezinteresowne, wrażliwe na krzywdę innych. Wiem, co piszę, ale to temat na inną okazję.
Jakby tego było mało, dostałam paczkę od Bożenki, ale to już w następnym poście. Gosiu, Beatko, Bożenko, dziękuję!
Och Mamelków na żywo zazdroszczę. Prezenty piękne, będziesz miała co wspominać. : )
OdpowiedzUsuńJeszcze Mysiu tak mi żal, że to minęło.
UsuńSpotkanie bardzo owocne, bo jak się spotka dwie lub więcej osób, o tych samych zainteresowaniach, to nie ma innej opcji, można przegadać wieki całe, a czas leci podwójnie szybciej ! Mamelki cudniaste, całe do rozpieszczania !
OdpowiedzUsuńA ja mam niedosyt, czekałam na jakieś wspólne zdjęcie pochłoniętych w twórczym wirze, 3 fantastycznych kobitek ...
Buziaki :)
Kochana, nie znasz Mamelków. Spróbuj zapuścić się przy nich w wir twórczej pracy. Zobaczymy jak Ci to wyjdzie. Zabrakło nam czasu na wygadanie się, więc o reszcie mowy nie było.
UsuńWiesz, że nie o pracę mi chodzi, a o wspólne zdjęcie :)
UsuńNiestety, Mamelki przebiły nnas urodą, a tak na poważnie, to nawet nie myślałyśmy o zdjęciach, czasu na pogaduchy było zdecydowanie za mało i gdyby nie kreatywność Mamelka, to nie wiem czy w ogóle byłyby jakieś zdjęcia.
UsuńCzytałam już o Waszym spotkaniu u Beaty. Fajne są te spotkania. Ja mieszkam na "uboczu"wszystkich spotkań, ale coraz częściej myślę o tym, żeby podobne zorganizować. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKrysiu, jeszcze dzisiaj mi zal, ze już "po".
UsuńAle fajnie!!!a co ja mam powiedziec, ja to w ogole samiutenka tu jestem, zero spotkan blogowych :-( no, ale dziewczyny-nie widze Was na zdjeciach????
OdpowiedzUsuńNo tak bidulko. Do mnie chociaż Beatka wpadnie, a Ty nikogo. Zdjęcia wspólnego nie było, czasu zabrakło. Następnym razem.
UsuńDanusiu, jeszcze raz DZIĘKUJEMY!!! Ugościłaś nas niczym rodzinę królewską i zadbałaś o każdy szczegół. I prezenty od Ciebie i Beatki są cudowne!!!To niesamowite, że blogowe znajomości tak owocują:)
OdpowiedzUsuńDo następnego razu, Gosiu. My też bardzo dziękujemy!
UsuńAleż cudownie, że się mogłyście spotkać :) Nie ma to jak spotkania w realu :)
OdpowiedzUsuńAle za to o Tobie wiemy więcej Reniu. Gosia nie szczędziła Ci miłych słów. Buziaki.
UsuńA ja zazdroszczę....jak jak jakaś zazdrośnica....spotkania, Mamelków i prezentów....:-(
OdpowiedzUsuńJa też taka zazdrośnica, ale to nie takie złe.
UsuńFakt macie czego zazdraszczać. Było przemiło, cudnie i za krótko - jak zawsze. Gosia dobrze prawi, Danusia ugościła po królewsku. A goście to przemiłe cudnościowe osoby ( bo ja to jak Danka mówi " swój" więc o sobie tu nie piszę, coby nie było), jakbyśmy znali sie od lat :)
OdpowiedzUsuńBeatko, tak myslę, że Ty swój, no chyba mam rację.
UsuńCieszę się dziewczyny razem z wami... Może mnie uda się kiedyś dołączyć na takie blogowe spotkanko ;)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę Madziu wyjątkowe spotkanie. Gośkę trzeba poznać, bo to kapitalna dziewczyna i żadna róznica wieku nam tutaj nie przeszkadzała,
UsuńJak miło czyta się o takich spotkaniach :)) Wspólne pasje i zainteresowania więc czasu brakuje na wygadanie się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czasu naprawdę mało, ale jest o czym mysleć na przyszłość.
UsuńZnam to uczucie spotkań dziewczyn blogowych to wspaniała sprawa. A tak jak mówisz uczucie że te osoby się zna już od dawna jest nieocenione. Danusi ja mam nadzieję że i my kiedyś się spotkamy to ja wtedy Ci rączki pomasuję nawet bez obróbki tych moich hektarów. Całuski posyłam a słonka na cały dzień życzę.
OdpowiedzUsuńNie będę oryginalna, gdy powiem że też zazdroszczę takiego cudnego spotkania. Ja też jestem przed takim spotkaniem, ale to dopiero latem. Prezenty dostałaś śliczne, zwłaszcza te miarki, nie dość że ładne to jeszcze bardzo przydatne :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci Danusiu, jeszcze wielu, wielu takich spotkań.
Pozdrawiam Dorota
Święta prawda, że warto się spotykać w realu. Za każdym razem okazuje się, jakbyśmy znały się od zawsze. U mnie wczoraj po raz drugi gościła Aneta z Pawłem z Domu Pod Sosnami. Znajomość z netu przekształciła sie w prawdziwa przyjaźń pomimo, że dzieli nas ponad 500 km.
OdpowiedzUsuńWizyty Mamelka Ci zazdroszczę:)
Ja bym też tak chciała. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńOj, bardzo zazdroszczę takiego spotkania! Cudowne jest spotykać na swoich drogach pięknych Ludzi :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takich chwil.
OdpowiedzUsuńUściski
No to było wesoło :) zwierzaki wymęczone, porządki zrobione, dziewczyny wygadane :) - jednym słowem owocne spotkanie :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że mogłyście się spotkać :) Ach te dziecięce pomysły :)
OdpowiedzUsuńpięknie!
OdpowiedzUsuńjednak nie wszyscy zamykają się w swoich domach i cieszy, że nadal jest w ludziach ( a przynajmniej części) ta ciekawość drugiego człowieka :-)