I na cóż mi to było. Poupychałam wszystkie wstążki do kufra po to, aby za parę godzin je znowu wyciągać. Przymierzałam się do tych maków ponad rok i chyba w końcu dojrzałam. Za parę dni pochłonie mnie ogródek i czasu na robótki będzie zdecydowanie mniej, więc machnęłam maczki i już jestem spokojniejsza. Trzeba im jeszcze poświęcić trochę czasu na wykończeniówkę, ale to nie dziś.
piękne, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńprzepiękne!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo cóż znowu aż mnie skręca z zazdrości, że tak nie potrafię. Pozostaje więc się zachwycać. Podziwiam całym sercem i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŚliczne maki! Jak pięknie się komponują w tej brązowej ramce! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobają, bo będę nimi jeszcze bardzo długo zanudzać.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękne maki, takie kwitną na polu koło mojego domu i juz za nimi tęsknie. Z przyjemnościa poczytałam Twojego bloga :-)
OdpowiedzUsuńZostaję!
Pozdrawiam ciepło nocna porą!
To Sztuka przez duże "S", przepięknie!
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że są ludzie z pasją...
ELKA, Ty to umiesz......
OdpowiedzUsuńChyba pierwsze widzę taki piękny wstążeczkowy obraz :))) Zresztą tutaj same cuda oglądam :)))
OdpowiedzUsuń