niedziela, 12 lutego 2017

Przyjechały wnuki z grypą

Już wyjechały, ale paskudna grypa została i szybko przeniosła się na dziadka. Dobrze, że babcia silna kobieta, bo biedne byłyby zwierzaki. Maluchy większość czasu przeleżały, babcia wymyślała zajęcia, ile się dało, a i sama szybciutko kończyła lalę, bo jak obiecała, to musiała skończyć. Powstała Zuzia i tym razem nie powiecie, że tylko stare i brzydkie robię. Zdjęć tylko kilka, bo nie było głowy do biegania z aparatem.
Zuzia dostała swoją lalkę, też z runa owczego. Korale dla Zuzi zrobił Staś i ją przyozdobił, no i tak już została.

Włosy z wełny owczej, buzia malowana.
Maluszki zrobiły zbroje rycerskie i przygotowały Galerię rycerską. Niestety, zdjęć nie zrobiłam. Antek wykonał kilka breloków i uszył torbę na zakupy. Dodam, że breloki szył ręcznie.

Przyznam, że torba tak starannie odszyta, że tylko się uczyć.
A tu te sprawne rączki zabrały się za filcowanie, ale to jeszcze nie ten etap. Może w wakacje coś się zrobi. Przepraszam, że nie było odzewu na komentarze pod poprzednim postem, ale dzień był dla mnie za krótki. Teraz łapię oddech  i wracam do rzeczywistości, licząc, ze grypa mnie ominie.

sobota, 4 lutego 2017

Miała być pierwsza

ale zbyt dużo było niejasności, wątpliwości i pytań. Jeszcze teraz nie wszystko wiem, ale mniej więcej wszystko układa się powoli w głowie. To mój ukochany temat, więc prędzej czy później babuleńka i tak by powstała. Chciałam jej nadać klimatu, spowodować, żeby miała charakter prawdziwej, wiejskiej babuni, żeby miała zmarszczki, siwe włosy, żeby była zgarbiona i żeby była taka prawdziwa. Ten nos, na który teraz patrzycie i być może skrytykujecie, powstał celowo. Chciałam, żeby był duży, no to go mam.
Długo myślałam w jaki sposób wykonać oczy. Spojrzenie starego człowieka sprawia, że jest trochę wyblakłe, za mgłą. Zrobiłam je z Fimo, wypaliłam, a blask zatuszowałam talkiem. Udało się. Są przeraźliwie naturalne.
Kapcie są z grubego filcu, uszyłam spódnicę i fartuch, a sweterek ze starej włóczki. Beatka się już nie czepnie, ze poszłam na łatwiznę. Opuszczone rajstopy to też celowy zabieg.
A do osłonki na kwiatki przyczepiłam drut,  korek od wina posłużył za uchwyt i babcia ma wiaderko.
Z włosami miałam problem, ale takie wydają mi się prawdziwe.
No i jeszcze kosturek znaleziony w lesie i babcia gotowa.
Wysokość około 70 cm. Zostawiam Was z moją babcią i życzę miłego weekendu. Za chwilę przyjeżdżają moje maluchy na ferie, więc jakiś czas mnie nie będzie. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze na temat Antka.