środa, 28 września 2016

Był balonik

ale reszty nie było. Do chłopca niekoniecznie pasował, ale dla dziewczynki chyba lepiej. Zresztą sami ocenicie. To nie jest koniec rzeźby, a tylko pierwszy etap, ale uznałam, że może istnieć samodzielnie, dlatego Wam ją prezentuję. Teraz  będzie mała przerwa, ale jak dokończę, na pewno pokażę.
Czeka mnie jeszcze praca przy balonie, co widać na zdjęciach.
I prezent z Prowansji. W miasteczku Cogolin obchodzone jest święto koguta, ponieważ kogut jest jego emblematem. Jest tam nawet muzeum koguta. Artyści i rzemieślnicy wystawiają swoje dzieła. Są też tańce i muzyka. To tam moi najbliżsi wypatrzyli dla mnie ten fartuszek. 
Dziękuję za Wasze komentarze i przepraszam, że nie wszędzie odpowiadam, ale chyba słaba jestem w planowaniu, bo ciągle brakuje czasu. Postaram się poprawić.

piątek, 23 września 2016

Mam kloszarda

   Wiedziałam, że na bank musi powstać. Tak mi grafitowy paverpol pasuje do takich mrocznych  albo wielkich postaci, że nie mogę się opanować. Anioła takiego nie zrobię, ale każda inna postać jest do wykonania. Pobawię się też kolorem, żeby się przekonać do kolorowych rzeźb albo upewnić, że to jednak nie moja bajka.
Gazeta pokryta jest transparentnym powertexem, żeby zachować naturalny wygląd i jednocześnie, żeby stanowiła pewien kontrast. Jest równie twarda jak figura.
Dziękuję za życzliwe przyjęcie poprzedniej rzeźby i wszystkie komentarze.

poniedziałek, 19 września 2016

Miał być przed aniołem

ale zabrakło rekwizytu. Myślałam o balonie i nawet jest zrobiony, ale nie pasowało. Jak już wiedziałam, że musi być samolocik, w te pędy do Kostka i za dwa dni był gotowy. Wcale się nie zastanawiałam jaki będzie model, bo Kostek to najwspanialszy modelarz i jemu zostawiłam pomysł. Szybowiec jest z leciutkiej balsy, więc pięknie frunie, a ja ukochałam szczerze tę figurę. Zawsze pisałam, że w paverpolu efekt końcowy jest nieprzewidywalny. Tu było inaczej, wszystko jest przemyślane i każda zmarszczka, zakładka ułożona tak, jak sobie wymyśliłam. 
Figurka jest sztywna, dawno gotowa, natomiast szybowiec jeszcze potrzebuje drugiej warstwy paverpolu. Kostek, dziękuję!
Te opuszczone portki zrobiłam celowo, bardziej chyba sentymentalnie. Wasi synowie też tak mieli? 
Miłego tygodnia i dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem.
Aaaaa, zapomniałaby. To moje dzisiejsze zbiory. Beatko, do podziału!

sobota, 17 września 2016

Zachwyciłam się na wystawie Beatki-Ataboh

rzeźbą w kolorze kości słoniowej. I choć urzekły mnie już dawno grafitowe, to te Beatki były rewelacyjne. Razem z mężem wydaliśmy jęk zachwytu. I  musiałam spróbować. Nie wiem czy wrócę do tego koloru, bo widzę go tylko w rzeźbach aniołów, ale tu pasuje idealnie. Mój anioł jest, jest jak na moje tworzenie, ogromny. Ma ponad 80 cm, więc do metra niewiele. Zaplanowany i ułożony dokładnie w głowie miał być niezłą zabawą. Nie przewidziałam, że taka wielkość to większa trudność. Zmagałam się kilka godzin z samą końcówką, tym bardziej, że jechałam już na oparach powertexu. Miało być więcej kwiatów, ale dorobię później, bo ani miligrama preparatu już nie mogłam wydobyć. Teraz małe dwa tygodnie i będzie twarda jak kamień.

A to dzisiejsze poranne żniwa. Kocham grzybobranie!!!
Miłego weekendu! Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim postem.

czwartek, 15 września 2016

Nie szukam jesieni

to ona, niestety, sama znajduje mnie zaraz po wyjściu z domu, rzucając się na głowę i twarz. Trzeba przyznać, że szalenie okazale prezentują się pajęczyny, a i ich właściciele też niezłych gabarytów. Póki co, dobrze, że słoneczko przygrzewa i jeszcze radośnie za oknem.
Notorycznie narzekam na nadmiar obowiązków i pomyślicie jak to jest, skoro co jakiś czas wrzucam nowe rzeczy na bloga. To proste, kiedy coś mnie najdzie rzucam sprzątanie i wypadam do letniej pracowni na rekonesans, żeby żaden pomysł nie uciekł. Myślę, że jeszcze dwa dni i w końcu się obrobię. A to ostatni obrazek
Muszę się też pochwalić nowymi magnesikami od Lidki - Ploterka, a Lidka nie byłaby sobą, gdyby nie dorzuciła różnych wspaniałości. Dziękuję ślicznie.
Poza tym Plamka  podkrada mi moje miejsce odpoczynku, dając wyraźnie do zrozumienia, że powinnam kończyć poremontowe porządki.
A jak myślicie, co to takiego? Odpowiedź w następnym poście.
I znaleziona piękna jesień w necie. Spróbujmy ją pokochać

czwartek, 8 września 2016

U mnie Sajgon

nie wiadomo w co ręce włożyć i od czego zacząć, więc mała kawka i post, a potem praca. Pokażę co udało mi się zrobić przed remontem i jakie niespodzianki mnie spotkały. Tym razem obrazki owalne, ale zdecydowanie większe niż te, które robiłam do tej pory. Tematy znane, ale tamtych obrazków już nie ma. Były o niebo mniejsze. Nawet chciałam zmierzyć, ale kto by tam liniał teraz znalazł!
Pokażę stary obrazek dla porównania wielkości.
A teraz niespodzianki! Od Gosieńki z Mamelkowa dwie cudne podkładki, drzewniane! samodzielnie wyszlifowane. Marzyłam o takich. Do tego karton słodyczy, ale się nie załapały, chyba gdzieś uciekły. 
I od Zosi Samosi, kochanej, cudnej. Poprosiłam o łyżwy dla moich lalek, bo szydełko się mnie nie ima, a dostałam cały zestaw różnych dodatków. Są czapki, szaliki, mufki, rękawice, ale aparat robi psikusy i nie wszystko udało się sfotografować.
Pokażę resztę na lalkach.
 Kochane dziewczyny! Ja naprawdę jestem szczęściarą, to znaczy byłam, bo teraz do ściery.