sobota, 30 listopada 2013

Tym razem wiosenna panieneczka

    Ostatni skrawek ślicznego materiału wystarczył na spodenki.Cała lala jest lniana, jedynie ubranko płócienne. Nie myślałam, że mnie to szycie tak wciągnie. Jeżeli komuś, kiedyś zaświtała myśl, żeby uszyć taką lalę, to mocno namawiam. Trochę cierpliwości, pomysł w głowie i na pewno się uda. Ja już myślę o następnej i wkrótce Wam pokażę. 




    Ale sama zrobiłabym niewiele. Mój pomocnik, chociaż wstęp na stół ma zabroniony, czasami mnie przechytrzy i z wysokości towarzyszy mi w tworzeniu. Zaczyna się tak:


    Potem już ją nosi


Potem walka o moje

    W końcu leci za drzwi i współpraca zakończona.
    Niedawno zrobiłam woreczek transferowy, jest już u właścicielki, więc śmiało mogę pokazać.



środa, 27 listopada 2013

Chciałam dać Wam odpocząć

    Przysięgam. Postanowiłam, że będzie mnie mniej, bo to tak, jakbym narzucała Wam moją obecność. I póki co, nic z tego nie wyszło, bo jak już zrobiłam moje dwie panienki, to przecież do szafy ich nie schowam. Trochę dlatego, że zaczynam rozumieć na czym to szycie polega, po wtóre, sprawia mi to tak ogromną przyjemność, więc jak już skończę, to cieszę się jak dziecko. Mam jeszcze trochę niejasności w komponowaniu lal, ale skoro sobie sama poradziłam, to może tak musi być. Pomysł na nie leżał jakiś czas w głowie. Miały być takie zgrzebne kolorystycznie i prawdziwie lniane. One są jeszcze cieplutkie, tu i ówdzie sterczą nitki, a oczka ledwo zaznaczone. Nie chce mi się ich dzisiaj męczyć, bo ciemno już, a ja nie umiem pracować przy sztucznym świetle, więc kosmetyka jutro.








Kontrola jakości też była.


                            Jedna panienka została w kuchni, druga zawędrowała do pokoju.



wtorek, 26 listopada 2013

Nastała cisza

bo głos gdzieś mi uciekł. Gardło boli jak diabli, oby nie wyskoczyła gorączka. Kolejny dzień siedzę w domu, nie wychodzę, a kilka transferów jest mi bardzo potrzebnych. Odłożyłam więc transferowe pomysły i wróciłam do szmacianek. Dzisiaj kończę tę produkcję, ale wiem, że po świętach jeszcze do tego tematu wrócę. Tak niesamowicie mnie to wciągnęło, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Pokażę Wam moje dzieci i zmykam do łóżka.









sobota, 23 listopada 2013

I u mnie zrobiło się swiatecznie

    Musiałam zrobić sobie przerwę od moich prezentowych robótek, bo stwierdziłam, że mam je robić z przyjemnością, a takowa własnie mi minęła. No to na tapetę ozdoby świąteczne. Cudnie odpoczęłam i teraz mogę kończyć resztę.








    I powstał mój pierwszy śpioszek. Wzięłam najprostszy wzór jaki był dostępny i zgodnie z instrukcją uszyłam moją pierwszą Tildę. Słowo Tilda pewnie za wielkie na to dzieło, ale dobrnęłam do końca, wiem co następnym razem zrobię inaczej i gdzie popełniłam błędy.



Przypomniałam sobie, ze powinien mieć oczy.

    
Ponieważ wiele osób prosiło mnie o schemat, to ten własnie znalazłam i wzięłam go z jakiegoś kursiku, ale dokładnie nie pamiętam gdzie to było.

    I kolejna miła niespodzianka. Paulinka z bloga Paula czeka na wenę, obdarowała mnie niemal po królewsku. Pisałam już kilkakrotnie, że wszelkie grafiki, które są mi potrzebne, Paula wykonuje fantastycznie. Sporo znajdziecie na jej blogu i bez proszenia możecie je wziąć. No to spójrzcie:
Naklejki samoprzylepne zaprojektowane przez Paulę



Brelok

Cudne serduszka, które jednak ucierpiały w drodze


I stosik serwetek, z których jak widać wyżej, zrobiłam ozdoby. Paulinko, bardzo Ci dziękuję.


środa, 20 listopada 2013

Panie i Panowie!

    Cóż to jest? Czyżby podwórkowy domek dla Plamki? Otóż nie! Bardzo dbam o moje ptaszki, bo to one umilają mi zimowe dni za oknem, więc to dla nich. Mam już dwa małe karmniki, ale zawsze myślałam o takim konkretnym. I pewnie jeszcze długo bym myślała, ale na niedzielnym spacerze z psem zauważyliśmy piękne trawy nad jeziorem. Dla swojego spokoju, mąż od razu zabrał się do ścinki i oto jest! Plamka, paskuda, bardzo ptaszków nie lubi i utrudniała pracę jak mogła. Na moment nie opuściła placu boju



Z tyłu, dla porównania, wisi ubiegłoroczny. Teraz wydaje się takie maleństwo.



 Nawet jak pan uprzątał pobojowisko, jawnie demonstrowała swoją niechęć do nowego tarasowego nabytku.


 Kiedy poszłam po aparat, małpiszon powyciągał część traw, co zauważyłam dopiero na zdjęciu.

niedziela, 17 listopada 2013

Przynudzam z transferem

wiem, wiem, ale co na to poradzić, skoro to wciąga jak narkotyk. Ponadto jestem z tych, co działają hurtem. Jak już coś mnie weźmie, to nie ma zmiłuj. Robię tak długo, dopóki coś innego skutecznie mnie nie zajmie. Puszka po herbatce, ma nowe przeznaczenie - grafika od Pauli z bloga Paula czeka na wenę. To jest kochana dziewczyna. Prosisz i masz! Moje igły to ogromny zbiór, bo haft wstążeczkowy wymaga nieco innych, z tępą końcówką, więc żeby się nie pomyliły muszę je oddzielać. I tak ciągle ich szukam, ale chociaż na moment będzie porządek.



    I przy okazji powstają szpulki na koronki, dosyć duże, obciągnięte płótnem. Środek od folii aluminiowej czyli w przyrodzie nic nie ginie.


    I żeby tak pociągnąć wątek porządków, to spory, podręczny igielnik. Mam ich trochę, ale potrzebny był duży, stabilny, bo poduszeczki nie zawsze się sprawdzają.




    No i na koniec dyńki według przepisu Joasi z bloga Pasje Joanny. Mam nadzieję, że Joaśka mi wybaczy, bo moje, jak już jej pisałam, wyglądają jak po przymrozkach, ale następne na pewno będą lepsze. Chęci się liczą, a tych mi nie brakuje.


    I na koniec dyńki w koszyczku, który jakiś czas temu wymodziłam. Były dwa, jeden poszedł do Ataboh, a drugi przewracał się z kąta w kąt. Tak strasznie się przy nich namęczyłam, że dopiero teraz zaczęłam zauważać, że są całkiem, całkiem.