Kiedy kilka dni temu temperatura przekraczała 30 stopni, ja siedziałam w domu z ostrym zapaleniem gardła, katarem i koszmarnym bólem głowy. W chwilach przebłysku świadomosci zaglądałam na blogi, gdzieniegdzie dałam głos, ale o robótkach nie było mowy. Potem nastąpiły burze i ulewy, więc tym bardziej nic nie robiłam, a dzisiaj jestem w swoim żywiole. Niestety, niewiele mogę pokazać, bo część prac to zaległe zobowiązania, część to prace na wymiankę z Bożenką, część to prezenty. Pokażę Wam torebkę na ziółka wykonaną z postarzanego papieru (można ją również wykorzystać jako opakowanie prezentu) i dwa fartuszki, na których wykorzystałam, mam nadzieję, fajny transfer. Maszyna zupełnie i doszczętnie rozpadła się, a taki miałam sentyment do staruszki, kupionej na kredyt dla młodych małżeństw trzydzieści lat temu. No i muszę myśleć o kupnie nowej. Poza tym jesteśmy ciągle na fali uszczuplania naszego sprzętu domowego, bowiem od kilku miesięcy regularnie coś się psuje, więc upadek ostateczny maszyny nie dziwi i nawet nie denerwuje.
