dokładnie z pędów sosny. Przypominam, kto jeszcze się nie zabrał i namawiam. To już ostatni dzwonek. Zrobiłam w ubiegłym roku i będę go robić zawsze. Przepisy znajdziecie w internecie. W tym roku nie czyściłam pędów z brązowych łusek, bo i tak trzeba wszystko przecedzić. Pracy mało, a radość w środku zimy niebywała. Pamiętajcie, żeby nie ogołocić drzewek, dać im rosnąć. Oskubać trochę i do następnego drzewka. Ja w tym roku zebrałam z dopiero co ściętych drzewek, więc miałam ich ponad cztery kilo. Na dobrą porcję wystarczą dwa, a i z kilograma warto.
To mój zbiór.
To zbór M.
Pędy pokrojone w kawałki zmieściły się w dwóch dużych słojach.
Następnego dnia już pędy puszczały sok. Teraz cztery tygodnie leżakowania i gotowe.
Nigdy nie robiłam takich eksperymentów ale może warto spróbować??? Udam się do znajomych "na sosenki" i zobaczymy....
OdpowiedzUsuńNigdy tego nie robiłam... ale może dasz spróbować?
OdpowiedzUsuńPewnie, że dam
UsuńNigdy nie piłam własnego soku z sosny, w sumie to nawet nie mam gdzie nazrywać pędów :(
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie robiłam, ale mam w planach. Nie wiem czy uda mi się w tym roku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moj sasiad-przyjaciel, robil co roku, czasem sie z nami podzielil. I teraz , gdy widze te nowe pedy, zawsze o nim mysle. Bardzo mu chorowalo dziecko, wiec ten syrop byl naprawde swietna alternatywa, dla lekow z tasmy produkcyjnej.
OdpowiedzUsuńPozdrawaim cieplo;)
super muszę do lasu na zbiory...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnie robiłam,bo u nas lasy świerkowe i mieszane:)o sosnę ciężko:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeżeli równo wokół drzewka z gałązek odłamie się kawałek nowego odrostu wówczas sosna będzie ładnie uformowana i gęściejsza.
OdpowiedzUsuńCzyli my mamy sok lub likier, a drzewko pięknieje. Gdy oskubiemy nierówno, wówczas i drzewko będzie mało krzywe gałązki.
Przepisy na likier również można znaleźć w internecie.
U mnie sosny rosną pod balkonem nawet, ale jak wytłumaczyć ludziom, że nie niszczę drzewa, tylko je formuję, żeby za szybko i za duże nie rosło :):):)
Pozdrawiam serdecznie.
Zazdroszczę ;) nie wiem czy w tym roku uda mi się dotrzeć w miejsce, gdzie jeszcze będą młode pędy...
OdpowiedzUsuńGratuluję takich wspaniałych zbiorów :)
Pozdrawiam :-)
Oj dobrze że mi przypomniałaś. Mój mąż lubi wersję alkoholową :)
OdpowiedzUsuńDanusiu dziękuję za przepis, jak znajdę czas to w piątek pójdę do lasu. Pozdrawiam Zosia.
OdpowiedzUsuńTy Anstahe to do wszystkiego masz złote ręce..podziwiam i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńno z racji nazwiska powinnam zrobić ;-)))) dzięki za pomysł:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło :))
To znakomite lekarstwo na przeziębienia i kaszel.
OdpowiedzUsuńWłasnoręcznie zrobiony syrop nie zawiera niepotrzebnych ulepszaczy.
Pozdrawiam cieplutko.
robiłam rok temu, do dzisiaj jest dobry, rewelacja!
OdpowiedzUsuńmoze kiedys zrobie tylko znahjede czyste tereny ;)
OdpowiedzUsuńRobiłam syrop w zeszłym roku, ale niestety mi nie wyszedł. Chyba trzeba go czasem przemieszać, bo u mnie powstała pleśń na igłach. Może dałam za mało cukru albo za dużo ? - nie wiem. Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńSyrop syropem, sosna sosną, a ja jednak Ci życzę, by nie by zimowa kuracja nie była potrzebna :))) Żebyś się nie przeziębiała. Odkąd zrezygnowałam z pracy, nie miałam nawet kataru i oby tak zostało! Choć czytam, że nalewka smaczna :)))
OdpowiedzUsuńTaki syrop uratował mi zimą gardło. Niestety nie mój własny a kupiony na kiermaszu. Nie umiem robić takich rzeczy ani zbierać darów lasu.... Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSzybko i nieskomplikowanie:)
OdpowiedzUsuńAle mnie zaciekawił ten syrop, zaraz pobuszuję w necie poszukując przepisu :)
OdpowiedzUsuń