Jak miło, aż buzia sama się uśmiecha. Wnusio już w domku, a w głowie pełno planów i pomysłów. Od jutra troszkę sprzątania czyli okna, firanki, ale w międzyczasie można już podziałać. Przed przyjazdem Antka, na specjalne zamówienie mojej najcudowniejszej szwagierki wykonałam woreczki na lawendę. Zrobiłam tyle, że chyba z całej Bydgoszczy wyprowadzą się wszystkie mole.
W trakcie pobytu wnuka też nie było nudy. Antek zawsze robi prezenty i z ogromną cierpliwością i wielkim oddaniem poświęca się temu, co robi. Dla brata zrobił skarbonkę z piratami.
Dla taty notesik.
Dla mamy obrazek.
Gdyby ktoś nadal twierdził, że to trudne, to mój jest pierwszy kwiatek i kropeczki cienkopisu, aby zaznaczyć kolejne.
A dla babci Eli i dziadka Włodka korale i bransolety.
To dla swojej kobry.
Gdyby ktoś nadal twierdził, że to trudne, to mój jest pierwszy kwiatek i kropeczki cienkopisu, aby zaznaczyć kolejne.
A dla babci Eli i dziadka Włodka korale i bransolety.
To dla swojej kobry.
I małe sprostowanie. Wśród haftów, które otrzymałam od Ani-Blue jedna lawenda przewróciła się na drugą stronę i pokazałam tył pracy, na co Ania natychmiast zareagowała. Z początku nie wiedziałam o co chodzi, dopiero jak się setny raz przyjrzałam, to zauważyłam. Znaczy, że Ania tak perfekcyjnie haftuje, że lewa czy prawa równie pięknie wyglądają i nikt oprócz niej takiej zamianki nie zauważył. Sorki Aniu. Zrobię zdjęcia przodu i tyłu i zamieszczę w następnym poście. I dziękuję za lawendę, o której też zapomniałam wspomnieć.