albo dziobala, jak kto woli. U mnie efekt pracy nie musi być na już czy za chwilę. Mogę siedzieć godzinami i niteczka po niteczce dążyć do celu. Ktoś kiedyś powiedział, że haft wstążeczkowy jest fajny, bo szybko widać efekty. U mnie jakoś tak nie jest, może dlatego, że sama bejcuję ramki, czasami kilkoma kolorami, maluję też odpowiednio tło i farbuję wstążki. Samo przygotowanie warsztatu zajmuje mi dużo czasu. I im dalej, tym dłużej. Ostatnio postanowiłam opanować nowy haft, który bardzo mi się podoba i siedzę nad nim cztery dni. Jest bardzo malutki i powoli przybywa, ale poćwiczę. Na razie tylko tyle, myślę, że jest cudny na pościel dziecięcą, na poduszki, na ręczniki.
Na pewno połączę go z mereżką, żeby nadać jeszcze większej delikatności.
A to pierwsza próba
i druga
Chciałabym pochwalić się paczuszką od
Reni, która cały czas bardzo mnie rozpieszcza. Dostałam od niej cudną bawełnę, a same wiecie jaki to skarb, podkładki pod kubeczki i życzenia. Dziękuję Reniu!